November 9 - Colleen Hoover

- Nie umiem wymyślać na poczekaniu pokrzepiających tekstów - odzywam się w końcu. - Czasami w nocy zapisuję rozmowy, które odbyłem w ciągu dnia, ale zmieniam je, żeby wyrażały wszystko to, co powinienem był powiedzieć. Chcę, żebyś wiedziała, że tej nocy, kiedy będę przelewał na papier naszą rozmowę, włożę w swoje usta słowa, które dodadzą ci otuchy. 
Wydawnictwo: Otwarte | Rok wydania: 2016
Ilość stron: 330 | Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski

Dla Fallon dziewiąty listopada to dzień tragedii, która spotkała ją dwa lata temu, i którą każdego dnia przeżywa ponownie z każdym spojrzeniem w swe odbicie w lustrze. W wyniku wypadku ucierpiało nie tylko jej zewnętrzne ciało, ale wypaliła się również część jej osobowości oraz pewność siebie. Pewien zbieg okoliczności sprawia, że podczas kłótni z ojcem w jej obronie staje całkowicie nieznajomy chłopak. Jak się później okazuje Ben jest osiemnastoletnim początkującym pisarzem. Razem przeżywają niesamowity dzień, który już na zawsze odmieni ich życia. Jednak pomimo uczucia, które rodzi się między nimi oboje postanawiają spotykać się tylko raz w roku przez kolejnych pięć lat: dziewiątego listopada o tej samej godzinie, w tym samym miejscu, aby od nowa przeżywać ten dzień. Czy uda im się dotrzymać umowy? Jaką tajemnicę skrywa Ben?

Zachęcona zachwytami nad tą książką, jako ogromna fanka prozy pani Colleen Hoover dzień po premierze szybciutko pobiegłam do księgarni i zakupiłam swój egzemplarz. Od razu ją przeczytałam i cóż... mam ogromny problem tą pozycją. Nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam. Raczej spodziewałam się czegoś kompletnie innego.

Jest bardzo zauważalny przerost formy nad treścią. Autorka aż za bardzo chciała pokazać, że potrafi. Wynikiem tego jest strasznie płytka historyjka dla nastolatek, choć nie można odmówić książce tego, że jest dobrze napisana. Nadal jest to Hoover, tylko co cóż, od pierwszych stron czułam, że coś tutaj nie pasuje. Brak tutaj jakiegokolwiek umiaru, wszystkiego jest za dużo, akcja poprowadzona jest za szybko przez co bohaterowie stali się zbyt bardzo płascy, a książka od razu straciła większość klimatu, jaki momentami był bardzo wyraźnie odczuwalny. A szkoda, bo pomysł na historię był niesamowicie ciekawy. 

Bohaterów nie polubiłam. Jak już wspomniałam wcześniej są strasznie płascy, ale jakby tego było mało to do tego są zwyczajnie głupi. Postaci są zarysowanie tak nierealistycznie, że choćbym nie wiem jak bardzo próbowała je polubić to wiem, że byłoby to bez skutku. Znalazłam wiele błędów logicznych w ich zachowaniu. O ile Bena jeszcze przeżyję, tak Fallon jest tak niesamowicie irytująca, że przez dłuższą część lektury miałam ochotę coś jej zrobić. 

Książka nie jest zła. Świetny pomysł na historię, dobrze napisana, w tym specyficznym klimacie charakterystycznym dla Hoover. Po prostu coś nie zgrało się między mną, a tą książką. Jeżeli ktoś lubi New Adult z bardzo szybką akcją, od której nie można się oderwać to November 9 jest pozycją, która musi znaleźć się na waszej liście must read! Ja sama pomimo wad, które znalazłam w tej powieści nie żałuję wydanych na nią pieniędzy, ponieważ czytało się ją bardzo przyjemnie, bardzo szybko, książka wchłania do swojego świata na wiele godzin.

Ocena:
Instagram LubimyCzytać Snapchat: impresjalnie
Nina


Dygot - Jakub Małecki

Były takie okresy, że Milka zakochiwała się średnio raz w miesiącu, dlatego z czasem wyczerpała niemal wszystkie możliwości. Nigdy nie oczekiwała odwzajemnienia miłości. Gdyby tak się stało, zapewne czułaby się rozczarowana. Kochanie podobało jej się samo w sobie i dobrze czuła się z tym w samotności. Czasami jednak zastanawiała się, dlaczego jeszcze nikt nie zakochał się w niej.
Wydawnictwo: Sine Qua Non | Rok wydania: 2015
Ilość stron: 311
Dwie rodziny. Trzy pokolenia. Historia o życiu. I śmierci. O otaczającej nas rzeczywistości.

Rok 1938. Mała wieś o nazwie Piołunów w Wielkopolsce. To tutaj rozpoczyna się historia rodziny Łabendowiczów, która już na zawsze zmieni tę okolicę. Podczas II Wojny Światowej rodzi się tutaj chłopiecChłopiec, który zostaje uznany za diabła, dziecko szatana. A wszystko za sprawą jego niespotykanie białej skóry, włosów oraz czerwonych tęczówek. Czy uda mu się szczęśliwie żyć pomimo wielu krzywd wyrządzonych przez ludzi, nawet tych najbliższych?

Koło. W rodzinie Geldów rodzi się dziewczynka. Jednak w wyniku nieszczęśliwego wypadku zostaje ona napiętnowana do końca życia bliznami na całym ciele. Czy uda jej się w końcu odnaleźć miłość swojego życia? 

Na wstępie od razu muszę zaznaczyć: ta recenzja jest chyba najtrudniejszą recenzją jaką dane mi było do tej pory pisać. Nie da się nawet napisać jednego sensownego opisu tej powieści: jest zbyt specyficzna, zbyt złożona, zbyt wyjątkowa. Jest to jedna wielka historia, i żaden opis nigdy nie będzie w stanie w 100% ukazać jej zarysu. Po prostu jest to niemożliwe.

Dygot to książka niezwykle emocjonalna. Ale przeważa w niej ból, cierpienie, smutek, melancholia. Okładka idealnie obrazuje wnętrze powieści: jest ona szara, ciemna, zimna, przyprawiająca o dreszcze. Mało jest tutaj szczęścia: jeżeli szukacie książki ładnej i przyjemnej to Dygot zdecydowanie odradzam. Bo na pewno nie jest to historia przyjemna. 

Co nie zmienia faktu, że czyta się ją niezwykle przyjemnie. Autor ma niesamowite pióro, wręcz niespotykane wśród naszych rodzimych pisarzy. Intrygi, zwroty akcji, wszechobecna magia, która nadaje powieści tej oryginalności, i sprawia, że wgniata czytelnika w fotel na wiele godzin. Byłabym nawet skłonna nazwać Jakuba Małeckiego naszym polskim Harukim Murakamim. A jak wiadomo, dla mnie Murakami to mistrz nad mistrzami. Wulgaryzmy nie odpychają, a wręcz nadają one tej wyjątkowej polskości powieści i sprawiają, że książka staje się jeszcze bardziej wiarygodna,

Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Jednak szczerze zawiodłam się. Od dawna chciałam przeczytać Dygot, i liczyłam na to, że będzie się on skupiać gównie na problemie albinizmu i akceptacji takich osób w naszym społeczeństwie. To było powodem mojego zainteresowania tą powieścią. Jednak albinizm jest tu tylko jednym z kilku wątków, a w drugiej połowie książki już prawie nie występuje, co bardzo mnie zasmuciło. Co nie zmienia faktu, że książka ta jest arcydziełem współczesnej polskiej literatury. 

Książka ta stała się mi szczególnie bliska z jeszcze jednego powodu. Mianowicie jej akcja odbywa się w Wielkopolsce, która jest moim domem. Koło, Konin, Poznań, to wszystko miejsca, które znam, które odwiedzałam od dzieciństwa. Może nie są mi aż tak bliskie jak Kalisz, ale jednak nie mogłam się nie uśmiechnąć gdy o nich czytałam.

Dygot to pozycja, którą muszą przeczytać wszyscy. Sama prawdopodobnie będę ją wciskać moim znajomym przez najbliższe kilka miesięcy. Jej piękno, niespotykany klimat, sposób w jaki jest napisana, to wszystko sprawia, że sama mam chęć jeszcze raz ją przeczytać. Bez zastanowienia kupujcie, czytajcie i zachwycajcie się!
Moja ocena:
Kanał Instagram LubimyCzytać Snapchat: impresjalnie
Nina




Idealna - Magda Stachula

Talerze w naszym domu nie są tak starannie umyte jak posadzka w jego firmie. Jednak nie robię nic, aby cokolwiek zmienić w moim życiu. Nie szukam innej pracy, nie szukam nowych klientów, nie mam na to siły.
Wydawnictwo: Znak Literanova | Rok wydania: 2016
Ilość stron: 391
Anita i Adam są małżeństwem, które od dwóch lat bezskutecznie stara się o potomka. Anita popada z tego powodu w depresję, a Adam coraz bardziej oddala się od żony. Tak naprawdę są to dla siebie ludzie całkowicie obcy, a poza obrączkami nie łączy ich już nic. Ucieczką od codzienności dla Anity jest oglądanie monitoringu wielkich miast. Szczególnie polubiła oglądać Pragę. Jednak pewnego dnia w mieszkaniu małżeństwa pojawiają się różne dziwne przedmioty. Adam stwierdza, że żona popada w paranoję. Anita coraz bardziej się załamuje. 

Gdy przyszedł do mnie mail o niesamowicie intrygującej treści nie mogłam nie zgodzić się na zakład. No bo kto przegapiłby okazję na zjedzenie czekolady? Jak się okazało, zakład przegrałam. Ale czy żałuję?

Jest to z całą pewnością najlepszy polski debiut tego roku. Pani Magda ma bardzo oryginalny styl, wrę zaskakujący jak na debiutantkę. Naprawdę nie mam pojęcia jak udało się autorce napisać książkę z pozoru tak zwyczajną, a jednak magiczną. Jest to pozycja, od której nie można się oderwać. I pomimo tego, że na pierwszy rzut oka nie jest ona niczym specjalnym to przyciąga jak magnes. Nie zabrakło tutaj akcji i intryg, ale jednak jest jedno ale. Książka została zaszufladkowana jako thriller psychologiczny. Jednak przez dłuższą część książki nie ma ona nic wspólnego z thrillerem. Już szybciej nazwałabym tę książkę po prostu obyczajówką. 

Dawno nie spotkałam tak dobrze wykreowanych żeńskich charakterów. Szczególnie postać Marty jako zły charakter jest nakreślona przegenialnie, Mogłabym się nad nią zachwycać całymi godzinami. Jednak postaci męskie nieco odbiegają. Mam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się właśnie na żeńskiej części, co niestety spowodowało, że niektóre postaci męskie(szczególnie Eryk) są po prostu płaskie i nijakie.

Książka ma premierę dzisiaj czyli 17 sierpnia. I jak już wspomniałam ostatni na moim kanale w book haulu warto się ją zainteresować, bo jest to naprawdę świetna pozycja. Wiem, że długo o niej nie zapomnę i na pewno będę jeszcze ją polecać wiele wiele razy. Jeżeli macie okazję to bez wahania sięgajcie po Idealną, jestem przekonana, że nie oderwiecie się od tej pozycji nawet na minutę!

Moja ocena:
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.

Kanał Instagram LubimyCzytać Snapchat: impresjalnie
Nina

Kafka nad morzem - Haruki Murakami

- Czy muzyka nie przeszkadza w rozmowie z kamieniem? - zawołał chłopak do pana Nakaty.
- Nie, w porządku. Muzyka Nakacie nie przeszkadza. Muzyka jest dla Nakaty jak wiatr.
Wydawnictwo: Muza | Rok wydania: 2002
Ilość stron: 622 | Tłumaczenie: Anna Zielińska - Elliott

Piętnastoletni Kafka Tamura ucieka z domu aby uwolnić się od klątwy, którą rzucił na niego ojciec. Chce odszukać swoją matkę i siostrę, które opuściły go gdy miał cztery lata. Wyjeżdża z Tokio do Takamatsu na wyspie Shikoku udając, że jest licealistą. Całe dnie spędza w prywatnej bibliotece im. Komura i w końcu w niej zamieszkuje. Pan Nakata jest staruszkiem, który nie potrafi pisać ani czytać w wyniku wypadku, w którym brał udział jako dziewięcioletni chłopiec. Stracił całą pamięć lecz zyskał niespotykaną umiejętność: nauczył się rozmawiać z kotami. Dzięki tej zdolności dorabia sobie szukając zaginionych kotów. Pewnego dnia Nakata szukają kotki o imieniu Gnoma trafia na przerażającego Johnnego Walkera. Co wyniknie z tej konfrontacji? Czy drogi Kafki i pana Nakaty w końcu się połączą? 

Jeszcze nigdy żadna książka tak bardzo mnie nie oczarowała. Jest wyjątkowa, przesiąknięta niespotykaną magią lecz jej unikalność może być powodem, dla którego wielu osobom może się ona nie spodobać.

Pióro Murakamiego jest niesamowite. Muszę to powiedzieć: po przeczytaniu Kafki stał się on moim ulubionym autorem. Pomimo tego, że książka jest realizmem magicznym i występuje w niej naprawdę dużo elementów fantastycznych to są one tak świetnie wplecione w akcję, że chwilami nie można uwierzyć, że one naprawdę nie istnieją. Można w tej książce znaleźć dosłownie wszystko: muzykę, literaturę, pełno zagadnień z psychologii oraz normalnego codziennego życia, intrygi, przemoc, miłość. Podziwiam autora za to jak taką wiedzę był w stanie w tak niespotykany sposób dodać do akcji powieści. Wiem, że wiele osób uważa, że Murakami przynudza, ale ja zakochałam się w jego stylu już od pierwszych stron Kafki nad morzem.

Za sto lat prawdopodobnie większość tych ludzi (łącznie ze mną) zniknie z powierzchni ziemi, zamieni się w popiół i proch. Na myśl o tym doznaję niezwykłego uczucia. Wszystko zaczyna mi się wydawać przelotną iluzją. Jakby w każdej chwili mogło się rozwiać na wietrze. Rozkładam ręce i przyglądam się im. Po co ja się tak męczę? Po co żyje z taka desperacją? 

Bohaterów pojawia się naprawdę niewielu. Jednak każdy jest inny, na swój własny sposób charakterystyczny i oryginalny. Nie ma dwóch postaci podobnych do siebie. Wszyscy są bardzo barwni i realistyczni. Nie można się z nimi nie związać. Uwielbiam Kafkę, jednak to postać pana Nakaty najbardziej zapada w pamięć i wiem, że jeszcze długo będę o nim myśleć.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest dwuwątkowość. Oddzielnie poznajemy historię Kafki oraz pana Nakaty, raz rozdziały opisują historię raz drugiego. Akcja książki toczy się powoli, lecz w jednym rozdziale potrafi się dziać tyle najróżniejszych rzeczy, że nie sposób jest się nudzić. I pomimo tego, że po skończeniu książki ma się wrażenie, że ta historia nie była jakoś szczególnie wymyślna to występuje w niej tyle małych smaczków, że od razu chce się ją przeczytać po raz kolejny.

Nie jestem w stanie sensownie opisać wszystkich moich emocji i uczuć, które czuję myśląc o tej powieści. Ją po prostu trzeba przeczytać! Polecam każdemu, nawet nie wahajcie się tylko czytajcie Kafkę nad morzem, a na pewno nie pożałujecie tego wyboru.

Moja ocena:
Drugi blog Instagram LubimyCzytać Snapchat: impresjalnie
Nina

Rywalki - Kiera Cass

- Myślisz, że talent do spania liczy się jako szczególne uzdolnienie? - zapytałam tatę, starając się, żebym zabrzmiało to,  jakbym poważnie zastanawiała się nad odpowiedzią.
- Oczywiście, powinnaś to wpisać. I nie zapomnij też podać, że umiesz jeść obiad w czasie krótszym niż pięć minut.
Wydawnictwo: Jaguar | Rok wydania: 2012
Ilość stron: 332 | Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
America Singer pochodzi z rodziny należącej do kasty Piątek czyli artystów oraz muzyków. Nie są najniższą z klas, lecz ich życie jest ciężkie i często głodują. Pewnego dnia do rodziców Ami przychodzi list. Jak się okazuje, następca tronu książę Maxon poszukuje żony i zgodnie z tradycja ich państwa odbędą się Eliminacje. Polegają one na tym, że z każdej części kraju zostaje wylosowana jedna dziewczyna, która pojedzie do pałacu króla i będzie rywalizować o serce księcia. Jednak America od dwóch lat spotyka się potajemnie z Aspenem, którego nie może poślubić, ponieważ pochodzi z gorszej kasty. Dziewczyna nie ma zamiaru zgłaszać się do Eliminacji jednak chłopak nalega. Zakochani rozstają cię, Ami zostaje wybrana. Czy America poradzi sobie ze złamanym sercem? Jak przeżyje rywalizacje z 34 dziewczynami pragnącymi tylko korony?

O Rywalkach swego czasu było bardzo głośno. Tyle zachwytów, wyznań miłości, pozytywnych opinii. Zabierałam się do tej książki ponad rok. Czy żałuję? Nie

Podczas lektury przez cały czas miałam wrażenie, że autorka sama nie jest pewna co pisze. To w końcu Boże Narodzenie istnieje? Bo ja już się pogubiłam. Pióro autorki nie jest denerwujące, ale też nie jest perfekcyjne, raczej nazwałabym je przeciętnym. Ot, kolejna dystopia dla nastolatek napisana niemalże identycznie, oczywiście styl wzorowany na Suzanne Collins. Nawet żarty są takie bezbarwne. Nie przeżywałam żadnych emocji podczas czytania tej bo nie było czego przeżywać. 

Bohaterowie są niewiarygodnie płascy i papierowi. Połowy z dziewczyn nawet nie poznajemy, a ich imiona nagle pojawiają się jak już zostały wyrzucone. Jedynym bohaterem, który naprawdę mi się spodobał jest Maxon, jest bardzo ciekawą i inną postacią. America to typowa schematyczna bohaterka. Aspena nienawidzę i najlepiej jakby w ogóle nie pojawił się na kartach tej powieści, a wątek z nim uważam za całkowicie zbędny.  

Książka nie jest zła. Podobała mi się. Wciągnęła mnie, przeczytałam ją w kilka godzin. Ale jest przeciętna. Nie jest ani jakoś wybitnie napisana, historia również nie porywa jakoś szczególnie mocno. Jednak po kolejne tomy sięgnę bo jestem ciekawa jak dalej potoczy się ta historia. Jest to pierwsza dystopiczna trylogia z jaką się spotkałam, w której na końcu pierwszego tomu tak naprawdę nic się nie wyjaśnia. Czytelnik jest zmuszony sięgnąć po kolejny tom.

Rywalki polecam, szczególnie fanom gatunku. Jest to bardzo lekka lektura, wciągająca. którą czyta się na raz. Pomimo wielu wad jest to książka warta uwagi, a przeczytanie jej nie będzie stratą czasu. Świetna pozycja na zabicie nudy.
Moja ocena:
Drugi blog Instagram LubimyCzytać Snapchat: impresjalnie
Nina


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka