"Orzeka się, że ci, którzy przeszli ceremonię parabatai i na zawsze związali się ze sobą warunkami przysiąg Saula i Dawida, Ruth i Naomi, nie mogą zawrzeć małżeństwa, nie mogą spłodzić razem dzieci ani pokochać siebie miłością zwaną eros, ale jedynie philia lub agape."
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 828
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec
Siedemnastoletnia Emma Carstairs za wszelką cenę chce odnaleźć mordercę swoich rodziców, którzy zginęli w czasie zamachu na Instytut w Los Angeles. Clave od pięciu lat utrzymuje, że zabójcą jej rodziców jest Sebastian Morgenstern, który doprowadził do wojny gdy Emma miała dwanaście lat. Dziewczyna postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę z pomocą jej parabatai Juliana Blackthorna. Na wymianę do Instytutu przyjeżdża Cristina, która od razu zaprzyjaźnia się z Emmą lecz unika wszelkich wspomnień o swojej przeszłości. Okazuje się, że ktoś seryjnie morduje ludzi w identyczny sposób w jaki zostali zamordowani Carstairs'owie lecz wśród ofiar są również faerie co uniemożliwia rozpoczęcie śledztwa przez Nocnych Łowców. Jednak pewnego dnia starszy brat Juliana Mark, który pięć lat temu został porwany przez Dzikie Polowanie powraca do domu. Mieszkańcy Instytutu nie mają wyjścia i łamiąc prawo postanawiają odkryć zagadkę tajemniczych morderstw.
Bohaterowie Pani Noc po raz pierwszy pojawiają się na kartach szóstego tomu Darów Anioła pt. Miasto Niebiańskiego Ognia. Już wtedy nie polubiłam Emmy lecz wydawało mi się, że jest to wina wieku bohaterki. Jak bardzo się myliłam! Emma to dziewczynka z obsesją, irytująca, zadufana w sobie, hipokrytka zgrywającą wielką bohaterkę i odważną Nocną Łowczynię. Jej superinteligentne przemyślenia zapchały połowę książki co czyni ją SUPER NUDNĄ i sprawiło, że Pani Noc to najgorsza powieść jaką do tej pory przeczytałam w 2016 roku.
Magnus nigdy nie był w ciąży (chociaż Emma musiała w duchu przyznać, że byłoby to interesujące), za to wraz z Alekiem Lightwoodem adoptowali małego czarownika w lśniącym granatowym odcieniu. Miał na imię Max.
Nie wiem co autorka myślała pisząc tę powieść, ale chyba cofnęła się do wieku jedenastolatki z umiejętnościami pisarskimi na poziomie zerowym. Wiem, że wiele osób narzeka na okropne tłumaczenie książki ale zaraz po premierze Pani Noc w Stanach przeczytałam kawałek po angielsku i stwierdzam, że w o wiele większym stopniu jest to wina Cassandry Clare. Jestem ogromną fanką jej twórczości i to co ona stworzyła w tym przegenialnym dziele jest obrazą dla jej talentu, powinna się wstydzić. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo czuć, że ta książka została napisana dla pieniędzy i na siłę.
Gdyby książka była o połowę krótsza wydaje mi się, że byłaby o wiele ciekawsza. Przydługie opisy i nikomu niepotrzebne nudne wydarzenia sprawiły, że czytanie tej powieści jest po prostu męczące. Już opowiadanie o Clary i Jace'ie, które pojawiło się na samym końcu jest o wiele bardziej interesujące i ciekawe. No i nie mogę nie wspomnieć o tym, że Clare chyba zapomniała o tym jaka jest rola Nocnych Łowców. Oni mili walczyć z DEMONAMI a pierwszy demon w tej książce pojawia się na... 263 stronie!
Jem opowiadał kiedyś Emmie o tym, jak Will, jego parabatai, dosłownie włożył ręce w ogień, by wydobyć zeń lekarstwo, które miało uratować Jemowi życie.
To nie tak, że wszystko w Pani Noc jest tragiczne. Książkę trochę ratuje Cristina, która jest naprawdę ciekawą i dość dobrze wykreowaną postacią. Również kilka sytuacji było naprawdę interesujących lecz niestety autorka próbowała ratować sytuacje ciągłym nawiązywaniem do Diabelskich Maszyn. Niestety zakończenie jest tak przewidywalne, że miałam ochotę płakać nad beznadziejnością tej powieści. I muszę wspomnieć o tym, że do wniosku do którego ja doszłam już podczas czytania Miasta Niebiańskiego Ognia Emma dochodzi po 500 stronach. A, no i opis z tyłu książki to ponad 200 stron powieści. Da się to napisać krócej? Da.
Pani Noc nie polecam i raczej nigdy polecać nie będę. Nawet sentyment do starszych książek Cassie nie uratował mnie przed męczarnią jaką jest ta książka. Nie wiem co się stało ale naprawdę jest mi przykro z tego powodu. Wydaje mi się, że po prostu autorka wydaje za dużo książek o Nocnych Łowcach a powinna się skupić na jakiś nowych, świeżych pomysłach.
Moja ocena:
Nina.
Nie słyszałam jak dotąd, wielu pochlebnych recenzji o tej książce. Nie mam zamiaru się w najbliższym czasie za nią zabierać.
OdpowiedzUsuńNie zmienia to faktu że twoja recenzja jest świetna. Oczywiście czekam na więcej <3
Pozdrawiam z całego serduszka i zapraszam do mnie <3
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
Cześć! bardzo spodobał mi się twój blog. Jest niezwykle uroczy i szczerzę zazdroszczę! Sama prowadzę bloga od 4 miesięcy,ale niestety nie jest jeszcze (hihi) dopracowany. :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie... myślisz, że osoba nie czytająca niczego Pani C.Clare nie będzie ''nic czaiła'' czytając Pani Noc? Bezmyślnie zamówiłam książkę nie upewniwszy się czy to kontynuacja. Eh! :)
Pozdrawiam! :)
Bardzo dziękuje ♥ Znaczy dobrze by było znać Dary Anioła, a szczególnie ostatni tom bo to tam bohaterowie Pani Noc pojawiają się po raz pierwszy i jest też dużo nawiązań do innych serii Clare ale raczej gdy przeczytasz Panią Noc najpierw nic wielkiego nie powinno się stać :) Również pozdrawiam!
UsuńTak jak się spodziewałam, kolejna negatywna recenzja tej książki! Trochę smutne, że Cassandra Clare tak zniszczyła powieść, która zapowiadała się naprawdę ciekawie! Chociaż wiem, że nie opłaca się po nią sięgać i na pewno tego nie zrobię!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ♥
http://sleepwithbook.blogspot.com/
Recenzja super. A za to się nie biorę, tak samo jak nie biorę się za Dary Aniołów. Diabelskie Maszyny przeczytałam i za nic więcej się nie zabieram :D
OdpowiedzUsuńSusette
0zuzol0.blogspot.com
O kurczaki :D A miałam sobie tę książkę sprawić, by dowiedzieć się o co ten cały szum z Cassandrą Clare, bo z tego co czytałam istniałaby możliwość czytania tej powieści osobno. Cóż, niestety najwyraźniej Pani Noc jednak nie jest tak wspaniała, jak jej okładka, a szkoda, na szczęście już przestałam o niej myśleć, nie lubię, gdy powieść się niemiłosiernie wlecze, a jak jeszcze ma irytującą główną postać... To już w ogóle niefajnie.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Zapowiada sie ciekawie :) Teraz jestem na VI tomie,wiec wszystko przede mna :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAjj, to boli, kiedy autor robi coś takiego z serią... z TAKĄ serią. Nie żebym była jakimś największym-na-świecie-fanem-Nocnych-Łowców, ale... kurcze, sentyment jest. Pochłonęłam wszystkie tomy Maszyn jak i Darów w rok i mam z nimi niesamowite wspomnienia. Chociaż warsztat kulał (zwłaszcza w pierwszych częściach), niesamowicie zżyłam się z bohaterami, zwłaszcza z Magnusem i Alekiem (ADOPTOWALI DZIECKO? OMG <333), Jemem, Willem i Tessą (Maszyny przypadły mi do gustu zdecydowanie bardziej, chociaż dwa ostatnie tomy Darów bardzo mocno dały radę). I teraz mam dylemat - wracać do tego świata, czy nie psuć sobie wspomnień? Sama już nie wiem :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.bookish-galaxy.blogspot.com
Ciekawe, ciekawe. I właśnie dlatego uważam, że sens wydawania takiej ilości pieniędzy na tak słabą książkę nie popłaca. Wolę chyba wydać dychę więcej i kupić "Drogę Królów" Sandersona.
OdpowiedzUsuńAle wpis genialny. Cieszę się, że istnieją jeszcze ludzie, którzy potrafią krytykować :)
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie